Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

więc wszyscy są jednakowi, niema powodu wymagać, ażeby jeden był od nich odmienny.
— Na czemże się skończyło?
— Niestety, postawiłam na swojem! Rozłączyłam go z Heleną, z którą stosunek jego wcale nie był dla mnie niebezpieczny; moglibyśmy byli dotąd wcale się nie rozwodzić... Porzucił Helenę, ponieważ mu się także sprzykrzyła, a wkrótce potem poznał Lucynę i ze mną się dla niej dopiero rozwiódł.
— Okropność! Jednakże mój Albin nigdy się tego nie dopuści!
— Eh, moja Morusieńko, za żadnego z nich nie ręcz! Ja ci tylko powiadam, że trzeba koniecznie samej takie rzeczy przeżyć, żeby potem mieć rozum... Dzisiaj poniewczasie, mocno żałuję, żem go nie słuchała, kiedy mówił: — „Żono, nie rób bez potrzeby scen i awantur, które do niczego nie prowadzą!“
— Chybabym już była podła, nie miała żadnego temperamentu!
— Trzeba koniecznie samej wszystko przeżyć, żeby potem mieć rozum... Czy ty myślisz, że mi teraz lepiej na świecie przez to, żem miała temperament? On także nie siedzi na różach!
Tak rozmawiając, obie kobiety już zasiadały na ławkach, już znowu chodziły. Wtem powiał chłodny wiatr i bliski grzmot głośno się rozległ. Było to hasło dla wszystkich do tłumnego opuszczania Łazienek. O znalezieniu w takim razie wolnej dorożki ani myśleć, i znaczna większość tych spóźnionych musiała pieszo wracać do miasta, a w ich liczbie dwie przyjaciółki, zmuszone nieustannie niepokoić się o wyżła, który w ciemności łatwo kogo innego mógł wziąć za swoją panią. W pobliżu tak zwanej „Patelni“ zaskoczył je nagły deszcz, spadający w grubych kroplach