rej nie przyjął — „onby miał zwierzęta obsługiwać?“... Polecił jednakże na to stanowisko swego przyjaciela od serca, Błażeja Rurkiewicza, człowieka, nie mającego szlachetnych przesądów na tym punkcie, u kogo się służy. Rurkiewicz głośno wyznawał zasadę: — „Mnie się u nikogo służyć nie chce; ale skoro potrzebuję kawałka chleba, mogę się zgodzić do Lucypera, byle płacił.“ — Taki mógł iść na służbę do ogrodu Zoologicznego — „zupełnie inny człowiek.“ — „A gdyby też tak Asa oddać Błażejowi?... Onby go dobrze schował!... Wrzuciłby go do klatki na żer lwom czy innym okrutnym bestjom i koniec... Uwolniłoby się dom od takiego gałgana, ostatniego szelmy, szkodnika... Prawdę powiedziawszy, od czasu, jak się pan ożenił, nikt w tym domu nie myśli o domu... Może ona — pani?... Phi!“ — W tym punkcie swych rozmyślań Franciszek usnął i zaczął tak potężnie chrapać, że As wstał, przeszedł do jadalnego pokoju, stamtąd do salonu, gdzie wlazł na aksamitną kanapę, i dopiero się wygodnie rozciągnął.
Morusieńka też nie spała i w zgorączkowanej przez silne wrażenia, przez bezsenność, głowie powstała myśl opuszczenia na zawsze mężowskiego domu. — „Jestem tu przecież zupełnie niepotrzebna!“ — mówiła sobie w duszy i raniuteńko, kiedy jeszcze wszyscy spali, cicho wymknęła się z domu. Rzadko kiedy atoli człowiek może mieć bezwarunkową pewność, że za parę godzin, za godzinę, nie będzie żałował swego postanowienia i nie nada swym myślom innego kierunku. Gdy się Zabrzeska znalazła na Mazowieckiej, już ją poczęło trzeźwić pierwsze pytanie: — „Dokąd pójdę?“ — Trzęsła się na samą myśl zamieszkania znowu z siostrami — brr!... — „Czyż mogę mieszkać sama, oddzielnie, nic a nic nie posiadając?“ — Szła
Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/110
Ta strona została uwierzytelniona.