Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

cioklasistę. Hrabina z niecierpliwością rozdarła kopertę, i w miarę tego, jak list odczytywała, fizjognomja jej wyrażała coraz wyższy stopień uszczęśliwienia.
— Chwała Bogu! — rzekła nareszcie, rozpromieniona. — Egzaminy poszły mu doskonale, wszystkie trójki i czwórki, poczciwy mój chłopiec!... Promocja do czwartej klasy pewna! Chwała Bogu, chwała Bogu!
I z temi słowy podała list hrabiemu do odczytania.
— A mnie to głównie cieszy, że Miecio, wyjeżdżając z domu, pod słowem honoru przyrzekł mi być pilnym i dotrzymał słowa — powiedział hrabia.
Jeszcze się obiad nie skończył, a matka już powzięła postanowienie, ażeby jechać do Warszawy i zrobić synowi przyjemną niespodziankę.
— Teraz już po egzaminach, ma dosyć wolnego czasu — mówiła — mogę się z nim codziennie widywać. Skoro się tak dobrze spisał, trzeba mu to przecież wynagrodzić... Dziś jadę do Warszawy i sama przywiozę Miecia na wakacje.
Hrabina była osobą stanowczą, przeto tego samego dnia, około siódmej wieczorem, czwórka karych powiozła ją do stacji kolei żelaznej, a nazajutrz o godzinie trzeciej po południu Miecio już był u mamy w hotelu Europejskim. Zawsze wesoły, rumiany, okrągły, blondyn z niebieskiemi oczyma, ucieszył się nadzwyczajnie z owej macierzyńskiej niespodzianki! Ponieważ chodziło o to, aby chłopcu zrobić jeszcze większą przyjemność na zakończenie roku szkolnego, przeto matka rzekła:
— Mój synu, dzień dzisiejszy jest twój, wybierz sobie jakąś przyjemność, rozrywkę... Może teatr?
— Proszę mamy — odrzekł Miecio z uśmiechem zadowolenia, ale i z rozwagą — czy ja sobie mam wybrać tylko jedną przyjemność?