Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

przezwała „słoniem“ z powodu ociężałości budowy fizycznej i flegmatycznego temperamentu.
Puf, z przydomkiem „słoń“, przyszedł wprawdzie na świat współcześnie z braćmi, posiadał jednak wszystkie cechy pierworodnego syna rodziny: przewagę wzrostu, siły i powagi charakteru. Ogromny ten flegmatyk miał niesłychany wpływ na braci, warczeniem uśmierzał wszelkie ich zatargi, a jeżeli im chodziło o kawałek chleba, zabierał go sobie bez ceremonji i zjadał.
Pif odznaczał się ogonem, przełamanym w samym środku, i dlatego nie mógł go nigdy całego wznieść do góry: zadarty ogon wyglądał, jak cepy. Wieść głosiła, że kalectwa takiego nabył Pif w zaciętym boju o płeć piękną. Dobroduszny dla ludzi, tchórz na widok kija w ręku człowieka, był pies ten bardzo wytrwały w swoich upodobaniach, nienawiściach i uprzedzeniach względem psów innych.
Co się tyczy Pafa, odznaczał on się wesołem usposobieniem, naturą serdeczną, wylaną do tego stopnia, że jakkolwiek fizycznie bardzo ciężki, z lada kundlem gotów był wdać się w zabawę, swawolić, stroić psie figle.
Owe trzy ciężkie psy wylegiwały się zwykle na górnym schodzie pod kolumnadą pałacu w Mączynie i, obojętne na wszystko, co się dokoła nich działo, sprawiały wrażenie rzeźbionych sfinksów, dodanych ku większej ozdobie gmachu. Poważną ich nieruchomość zakłócały niekiedy tylko pasorzyty, a wtedy już ten, już ów pies, skrobiąc się tylną łapą, mruczał lub piszczał, utyskiwał na życiowe dolegliwości. Często gęsto atoli pasorzyt dokuczał psu, zaszywszy się gdzieś w takie miejsce, skąd go pies własnemi zębami wygryźć ani pazurami wygrzebać nie zdołał; wówczas brat bratu spieszył z pomocą, pożyczał mu swoich zębów do