cały jej się w oczy kwiaty o prześlicznych barwach, zdobne brylantami rosy, a między kwiatami widziała człowieka, oblanego promieniami porannego słońca i sprawiającego wrażenie opiekuńczego bóstwa kwiatów. „Ah, gdybym była jednym z tych kwiatów, które on hoduje!“ — mogła sobie pomyśleć i zapragnąć panna Florentyna. A miała do tego prawo, ponieważ była rzeczywiście kwiatem, potrzebującym uprawy ogrodnika. Któraż kobieta nie jest kwiatem? Dla kwiatów, gdy więdną, lepiej się dostać bodaj w zielnik botanika, niż schnąć i kruszeć na słotach, marznąć wśród mrozów.
W ten sposób za pośrednictwem psa powstał romans uczuciowy, jeden z tych, na które się patrzy codzień z obojętnością, a odczytuje się je w książce ze łzą, wiszącą na oku. Jednakże w miarę tego, jak pan Wiktor przenikał coraz głębiej w serce panny Florentyny, As coraz bardziej tracił jej łaski. Gdyby to nie był dwór bardzo ludny, nasz wyżeł rychło zszedłby tu na psa bez przyjaciela, co mu się już nieraz w życiu zdarzało.
Szczęściem dla Asa było, że w Mączynie istniały znaczne usiłowania wychowawcze i to zarówno w pałacu, jak w templu, w oficynach: pełno dzieci i wychowawców płci obojej. Tylko niech nikt nie sądzi, że jakiś żeński lub męski pedagog zwrócił na psa uwagę i przypuścił do obcowania z sobą! Ludzie tego cechu tępieją umysłowo, lodowacieją uczuciowo i po pewnym przeciągu czasu stają się obojętni na przedmioty tak pospolite, jak zwierzęta. Człowiek — przywykły ciągle wyrokować, łamać wolę i upodobania dzieci, a narzucać im swoje własne, łatwo się staje krótkowidzem, który w świecie nic nie widzi, nie kocha — oprócz siebie. Zato świeże, wrażliwe umysły dzie-
Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.