jej i szczekanie Asa sprowadziły tam ogrodnika i ogrodniczków, którzy wybawili upadłą niewiastę z wielce przykrego położenia. Za złe im tego brać nie można, że na ratunek spieszyli z uśmiechem na ustach, gdyż rzecz była bardzo śmieszna. Przybyła Asowi nowa nieprzyjaciółka. Francuzka ta, kobieta z gołębiem sercem, miała do psa urazę nie o to, że upadła, tylko, że upadła tak, a nie inaczej, że ogrodnik i jego pomocnicy, mężczyźni, widzieli ją w ten sposób leżącą. Nie mogła pomyśleć o tym fatalnym wypadku bez rumieńca na twarzy, a myśleć musiała, ilekroć spostrzegła Asa.
Nastała twarda w tym roku jesień, spadł śnieg, chwyciły dobre przymrozki, a to wszystko zwiększyło tylko apetyt wyżła. Biedaczysko schudł, posmutniał i ludzie, powierzchownie o rzeczach sądzący, twierdzili, iż pies najniezawodniej ma w sobie jakąś ukrytą chorobę: zdechnie, to zdechnie, świat się o psa nie zapadnie. Stosunki wcale się nie zmieniły, obiadów na Asa nie wydawano, a jednak jego nieprzyjaciółki ciągle nań krzywem okiem patrzyły; słowem pies żył, jak to powiadają, psim swędem.
Jest to niezmiernie uciążliwe przez całe życie wszędzie nosić z sobą żołądek i nieubłaganą potrzebę zaspokajania jego głodu. Caluteńki żywot sprowadza się w gruncie rzeczy do uczuwania głodu i przemyśliwania: jak go zaspokoić. Trzeba sobie łamać głowę, brać się na sposoby, wyzyskiwać stosunki, tworzyć zuchwałe pomysły, ostrzyć swą odwagę, aby tylko nie umrzeć z głodu.
Czasami wychodziła z pałacu pani hrabina, widząc zaś, że każdy ze sfinksów jest na zwykłem miejscu, a As pomiędzy niemi, rada była temu porządkowi i tytułem łaski, wynagrodzenia za chwalebną wytrwałość w dobrem, częstokroć dawała każdemu psu po grzance albo po obwarzanku. Nie
Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.