Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

liwość i sprawiedliwość bywają ludzkiemi przymiotami niekiedy; ale złość i mściwość — zawsze. As nie był ani zły, ani dobry; przypadkiem mógł mieć łaski u ludzi i przypadkiem zasłużył na ich niełaskę. Czy on istotnie zjadł potajemnie sarninę, jest to do dzisiejszego dnia bardzo wątpliwe. Z pewnością tylko można powiedzieć, że ludzie koniecznie potrzebowali zwalić tę winę na niego, że im zależało na tem, aby go potępić przy pierwszej okoliczności. Tłum doświadcza przyjemności, gdy może prześladować, łajać, bić, dręczyć takiego uznanego przestępcę. Na takich ofiarach pobiera może ludzkość pierwsze lekcje moralności, kształcąc uczucie wstrętu do złego. Przecież zwierzęta stanowią także przedmiot wiwisekcji, gdy chodzi o naukę praw życia, o fizjologję. Giną mali i słabi, choć niewinni, a ich cierpienia, śmierć służą do wzmocnienia silniejszych.
Zaraz po uznaniu winy psa w kuchni pierwszy lepszy służący, który napotkał Asa na swej drodze, uważał sobie za obowiązek uderzyć go kijem lub cisnąć weń kamieniem; inni czynili to samo. Wyżeł przez jakiś czas trzymał się na przestrzeni między pałacem a oficynami, nie mając ani tu, ani tam przystępu. Ponieważ w fizjognomjach ludzkich czytał po największej części nienawiść i pogardę dla siebie, przeto stawał się bardzo nieśmiały, stronił od ludzi. Ciężko widać i psu, gdy mu nikt nie daje dobrego słowa, nie odezwie się po przyjacielsku: — „Pójdź tu!“ — Ta gotowość świata do prześladowania jest wtedy okropna. Narażona na nią nieszczęśliwa jednostka najkrótszą drogą i zupełnie nieświadomie zdąża do upodlenia. Rozgoryczonemu psu mogło się wydawać, że jest rzeczywiście nędznym prochem, niegodnym żyć w tem otoczeniu. Spoglądał nie-