udając, iż nie słyszy tych przemów i przycinków; wypytał się tylko służącego, gdzie obecnie As przebywa, i sam osobiście wyruszył na obławę.
Na Zielonym placu było nadzwyczajnie wesoło. Tym razem w przedstawieniu główne role przypadły Asowi i pudlowi. Oba psy w odległości jakich trzydziestu kroków przywarowały jeden naprzeciwko drugiego i bacznie spoglądały sobie w oczy. Nagle As powstał i, czając się, szedł noga za nogą w kierunku pudla, ażeby go niby też to znienacka napaść. Ta psia zabawa jest jakby prototypem znanej gry dzieci „bawmy się w zająca“. Mędrszy bierze zwykle na się w tej zabawie rolę głupiego, a tak się zachowuje, jakgdyby rzeczywisty głupiec był bardzo mądry.
— As, do nogi! — krzyknął Zabrzeski, a głos jego rozkazujący na miejscu stropił wyżła i zupełnie mu odebrał chęć do dalszej zabawy.
Przyzwany w chwili, kiedy właśnie miał się rzucić na rzekomego zająca, a potem go ścigać, wypłoszywszy z kotliny, As, spiorunowany znanym sobie głosem, wstydliwie wtulił ogon pod siebie i, ciągle się oglądając, kłusował w przeciwległą okolicę placu, byle jak najdalej od pana. Pudel jednakże nie stracił przytomności umysłu, chociaż występował w roli lękliwego zająca; przez chwilę rzucał bystro oczyma to na wyżła, to na przybyłego człowieka, jakgdyby sobie chciał wytworzyć należyty sąd, o co takiego może tu chodzić. Widocznie zrozumiał wszystko i na tej zasadzie postanowił działać, gdyż truchtem pobiegł do Asa i stanął obok niego. Zabrzeski znowu, podobnie jak znaczna większość ludzi, miał przekonanie, że głupiego psa człowiek zawsze może podejść chytrością swego rozumu; nieznacznie więc zbliżał się, a udawał takiego, który nie ma zamiaru ani interesu tych dwóch psów niepokoić.
Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.