mierząc do zwierzyny, do której nie należy strzelać.
Powiedziawszy to, pan Marcin nawpół z uśmiechem, nawpół poważnie zwrócił się do Zabrzeskiego z temi słowy:
— Myśliwy powinien siebie ułożyć przedtem, nim chce wyżły układać! A cóż to jest ułożenie myśliwego? Jego pedantyzm i przesądy! Przesądy musi mieć rolnik, żeglarz, rybak; przesądy są koniecznością wszędy, gdzie człowiek szczerze i z przejęciem się pracuje.
— Szczerość i przejęcie się pracą może sobie człowiek zostawić, pedantyzm i przesądy — odrzucić, a będzie pracował z tym większym rezultatem — mruknął pan Wincenty.
— Mówisz czysto po warszawsku! Słowo w słowo, jak ten szlifibruk w okularach, który mię przed kilku dniami chciał gwałtem ubezpieczyć na życie. Ja mu powiadam: — „Panie, to jest niemoralnie, ażeby żona, dzieci, krewni wyczekiwali na śmierć ubezpieczonego w nadziei zagarnięcia po nim spadku! A on mi odpowiada: — „Przesądy, przesądy, przesądy! Trzeba raz przełamać przesądy i iść z duchem czasu, z postępem!“ — Innym razem dałem się wciągnąć na jakiś wieczór, gdzie miano jakoby o czemś bardzo ważnem rozprawiać. Patrzę, występuje jegomość chudy, zdechlak, wysuszony w bibule, i pali przemowę o oszczędności, przezorności. Kiedy ten skończył, występuje drugi i przedstawia różne przykłady oszczędności we Francji, Anglji, w Niemczech, mówi, że, odkładając dziennie złotówkę, można mieć za trzydzieści lat tyle a tyle, za czterdzieści — jeszcze więcej... Zapytuję kogoś, co to wszystko znaczy, i odpowiadają mi: — „Będziemy się zapisywali do przezorności, składając codziennie po złotówce“. — A i poto się zbierać? Przecież ja
Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.