Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

coraz to nowych stosunków. Człowiek człowieka mija obojętnie; psi altruizm nie pozwala na obojętność. Właśnie teraz w bramie stał jakiś psina, barwą przypominając pierniki, z bujną czupryną na łbie, z brodą, wąsami, bokobrodami. Spoglądał na ulicę z taką miną, jakgdyby sobie zadawał pytanie: — „Czy oprócz wystraszania pcheł z kudłów jest jeszcze co do zrobienia na tym świecie?“ — Wtem nadbiegł As z całym zapałem psa, który dobrze używa życia. Fertnęły się wdzięcznie dwa psy około siebie, jakgdyby sobie wzajemnie składały grzeczny ukłon na powitanie. Psia ceremonja, widać, wymaga, ażeby głowa każdego z dwóch witających się była blisko miejsca, gdzie jest ogon drugiego.
W tejże bramie miała pewna przekupka swój sklepik, handlując z ościennemi domami. Na długim stole leżało świeżuteńkie pieczywo i stały brudne słoje z cukierkami, podobnemi do świeczek stearynowych w szafirowe i purpurowe pasy; przepadają za tą łakocią muchy, dzieci i niektóre kucharki, młodsze. Kiedy się dwa psy witały z sobą, przekupka w drugim końcu stołu zawierała bardzo ważne przymierze z kucharką, która się zaklinała, że bez względu na zakaz swej pani, nie gdzie indziej, tylko właśnie tu, w bramie, będzie kupowała chleb, bułki, sól, drzewo na podpałkę i tym podobne artykuły. Dwie te niewiasty jeszcze się były nie porozumiały co do wszystkich punktów traktatu, a dwa psy zaledwie skosztowały rozkoszy obcowania, gdy delikatny węch Asa podrażniła woń świeżych kajzerek. Uczuł głód i może sobie pomyślał, że przyjaźń przyjaźnią, a o sobie nie trzeba nigdy zapominać, bo się wspiął na stół przedniemi łapami i chwycił w zęby ciepłą jeszcze kajzerkę. Ale i najzręczniejszy pies nie zdoła ukraść tak zręcznie, jak człowiek: As zwa-