Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

poruszało ciało ludzkie barwy może jeszcze szpetniejszej od łachmanów. Już ten, już ów zwracał uwagę na zapędy wyżła, mówiąc:
— Co to za szelma pies, biednemu człowiekowi nie daje spokoju!
Przekupka zaś nieraz na takie szczekanie stawała przed swoją bramą i wołała zdaleka na cały głos:
— Pyto, a chwyćcież za kamień, rozbijcie łeb temu łajdakowi! Będziecie mieli zasługę przed Panem Bogiem!
Wtedy żebrak odpowiadał jej płaczliwym i stękającym głosem:
— Moja pani, czy ja też to, nieszczęśliwy kaleka, mam siły, żeby się z miejsca dźwignąć albo kamieniem cisnąć?... Niech sobie tam szczeka na biednego, żeby jeno nie kąsał!
Raz na krzyk taki, zrobiony przez szczekanie Asa i łajanie przekupki, wyszedł też przed dom z warsztatu swego szewc Kąskiewicz i jego żona, kobieta znana na Sewerynowie z tego, że męża objadała i bardzo utyła. Za tem stadłem małżeńskiem wysypało się czworo drobnych dzieci — wszystko chciwe jakiego widowiska. Kąskiewicz, widząc, co się dzieje, miał sobie za święty chrześcijański obowiązek ukarać wyżła, który napada na bezbronnego kalekę; podszedł przeto nieznacznie do Asa, a ztyłu trzymał ukrytą potężną trzcinę. Tymczasem tak prędko, tak niezręcznie się zmierzył i uderzył, że psa chybił, a z wielkim rozmachem ugodził trzciną swoją otyłą małżonkę, która szła za nim niepostrzeżona i właśnie mu się nawinęła pod rękę. Szewcowa upadła na ziemię z ogromnym wrzaskiem i ciężarem swoim przygniotła pięcioletniego synka. Wrzask baby, płacz dziecka sprawiły, że wyżeł niezwłocznie pierzchnął. Od tego czasu Kąskie-