Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

musi z nią ożenić!... No, a gdyby odmówił, powinieneś się z nim koniecznie strzelać, jako obrońca honoru swojej córki.
Emeryt spuścił głowę, usłyszawszy wyrok sprawiedliwego kolegi, i odrzekł:
— Słusznie mówisz, niema żadnego innego wyjścia! Niech się żeni albo będzie miał ze mną do czynienia!... Cóż robić? Dla dobra rodziny trzeba się nawet dać zastrzelić, jeśli potrzeba....
Pan Ryszard okazał się bardzo uczynny i przyjął na siebie obowiązki pierwszych zagajeń w tej drażliwej sprawie o honor Morusieńki.
Zabrzeski ciągle był czegoś niespokojny, oczekujący i, choć już było po szóstej, nie jadł jeszcze śniadania. Nareszcie otrząsnął się z bezmyślnej zadumy i pomyślał, że bez wględu na wszystko, człowiek koniecznie jeść musi. Przyzwał Franciszka i zapytał go, czy nie wie, co się dzieje z Asem. Służący odpowiedział:
— Trudno taką bestję pilnować na każdym kroku!
Franciszek skłamał, chciał bowiem ukarać wyżła za jakąś nową psotę i zamknął go w ciasnej komórce, oczekując wyjścia z domu pana Albina.
Wtem ktoś zadzwonił; służący pośpieszył do drzwi i, widząc jakiegoś gościa, który gotów pana dłużej jeszcze w domu zatrzymać, a tu aż ręka świerzbi, żeby psu „skórę wytatarować“, odrzekł:
— Niema pana w domu — i drzwi przybyłemu zamknął przed nosem.
Bodzęcki — on to był bowiem — dopiero nazajutrz rano porozumiał się z panem Albinem.
Rozmowa trwała bardzo krótko, a o jej treści najlepiej świadczyło to, że się Zabrzeski ożenił z Morusieńką. Otóż i w taki sposób można się też ożenić.