Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.

— Strzęsiesz się, moja duszko, lepiej w domu zostań.
Na nic się nie zdały wszystkie przedstawienia i jednego dnia młoda para wsiadła na pociąg kolei, aby dojechać do stacji najbliższej od Kościejowej Wólki, poczem trzy mile jeszcze podróżowali końmi.

ROZDZIAŁ III
Sarmata i filozof. — Ajnemerowa, jej dzieci, Wiktusia — Olfąs, psi mentor. — As się wykierował na łapikurę. — Gospodynie i wyrocznia. — Awans. — Kury Ajnemerowej. — Jasnowidząca. — Dziękowanie za służbę. — Rosół Sarmaty. — Kara i ucieczka. — Gdzie się Olfąs schronił?

Wyobrażenia, poglądy pana Ochoty na cele wychowania psów bardzo się podobały i Zabrzeskiemu i jego małżonce; obojgu im się wydawało, że nie można było zostawić Asa w lepszych rękach. Zbójecka — tak się zwała rezydencja leśniczego — leżała w lesie, odległym przeszło o pół mili od Kościejowej Wólki. Był tutaj duży dom drewniany, ozdobiony od frontu wielkim łbem dzika; obok — inny budynek, stanowiący stajnię, chlew, kurnik, drwalnię; po drugiej stronie przystawka, a wszystko to otoczone naokoło drewnianym parkanem z tarcic.
Sam pan Ochota, chłop olbrzym, z długiemi czernionemi wąsami, z brwiami, sprawiającemi wrażenie ostu. Liczył zgórą lat pięćdziesiąt i nosił przed sobą wypukłość, która przypominała kopkę siana lub kopiec graniczny. Mimo to okazywał dużo krewkości, energji, co przypisywał piciu na czczo piołunówki. W rozmowie bardzo często powtarzał:
— Ja, chwalić Boga, jestem sobie Sarmata!
Nie było to u niego pojęcie etnograficzne, ale