Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.

obudziło jej podejrzliwość; ale nie była pewna siebie, czy psa wypędziła z krowiarni na noc, czy nie. W takiej samej niepewności pozostawała także Polusia, jednak wolała matce przyświadczyć, niż się z nią spierać.
Nie można powiedzieć, że warszawski pies z powyżej przedstawionego powodu zasłużył sobie na prześladowanie ze strony kobiet; bynajmniej, tylko teraz pozostawiano go coraz wyłączniej opiece Olfąsa, od którego zależało wreszcie i karmienie wyżła.
Głód, miłość, brak swobody — wieczne przyczyny cierpień życiowych. Zwykle wesoły, poszczekujący As zaczął posępnieć, spoglądać ponuro i pożądliwemi oczyma badać, czy gdzie nie leży jakiś kawałek czegoś, mającego wartość. Ta jego mina, te różne zachcianki, pokusy utwierdzały gospodynię w podejrzeniach, odnoszących się do czarnych psów i kotów. Sama Ajnemerowa za nic w świecie nie wypędziłaby takiego psa ze swej izby, gdyż mógłby się potem zemścić; ale polecała to czynić istocie niewinnej, do anioła zbliżonej, nad którą zły nie ma jeszcze żadnej siły — Wiktusi. Dziecko spełniało wolę gospodyni bardzo skrupulatnie i z przyjemnością.
Nasz pies, zupełnie zaniedbany przez swego opiekuna, używany przezeń jedynie jako łapikura i nieraz surowo karany, a przytem wypędzany gorliwie z kuchni i izby gospodyni, byłby się targnął na własny ogon, gdyby wiedział, że go to nasyci. Okruchy i ochłapy, które pozostawały z ludzkiego stołu, już Wiktusia uprzątała bardzo starannie, a Awans, jakkolwiek pies stary i gnuśny, zawsze od początku obiadu był już przed drzwiami na stanowisku, zabezpieczającem mu gruntowe kości i odpadki. Jako pies miejscowy, znający nawylot ordynek domu, czuł on, że pra-