śliczna strzelba, którą dwór oddał do wiernych rąk strzelcowi?
— Panie szafarzu, — mówił Malwa grobowym głosem — dubeltówka jest!... Jest, jest tam gdzie być nie powinna! Trzeba, żeby o tem wiedział pan rządca.
— Tak mi Panie Boże dopomóż do zbawienia dusznego, dubeltówka będzie, dziś być musi... choćbym miał niewiem co!
— I dubeltówka i zwierzyna — rozumiesz, panie Malwa?... Zające, dubeltówka są to rzeczy skarbowe, należą do prowentu, a strzelcowi do wiernych rąk oddane! Jesteś, panie Malwa, odpowiedzialny, sądowo odpowiedzialny za własność dworską! Gdyby mi tak z szafarni zabierał kto zwierzynę, ja byłbym odpowiedzialny, nie uszłoby płazem... A cóż to jest pole, las? Jest to także szafarnia, od której klucze ma strzelec.
— O mój panie szafarzu! — wyjąkał Malwa głosem błagalnym; — zaraz idę, idę i dubeltówka będzie, żeby tam nawet!...
— No, no, jest ona w dobrych rękach i mała nadzieja! Łatwiej podobno lisowi wyrwać kurę z gardła, niż dubeltówkę temu, który ją do rąk dostał... Piękny braciszek — ten Tetera?
— Muszę! — zawołał prawie z płaczem strzelec.
— Słuchaj-no pan, — rzekł szafarz poważnie, kładąc rękę na ramieniu Malwy —
Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/134
Ta strona została uwierzytelniona.