Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

się na gracza wykierował, dokonał dzielnych czynów, kiedy nań w ósmem polu życia niedołęstwo starości przyszło. On tutaj poznał każdą brózdę, każdy zagon; wiedział, skąd dokąd prowadzą wielkie gościńce główne, i małemi ścieżkami nauczył się je w potrzebie omijać. Gdy był w sile wieku swego, bynajmniej nie należał do rzędu tych zajęcy, które w niebezpieczeństwie wyłącznie nogom się powierzają: on sobie przypinał skrzydła strachu z zastanowieniem, uciekał, przystając, nasłuchując — kotłował. Strach ma logikę swoję — rodzaj przytomności umysłu — świadomość, która tylko w razie konieczności daje potężny rozpęd nogom. Toć życie jest walką i przegrana znaczy tyle, co stracić życie raz na zawsze i nie mieć potem już nigdy możności tryumfu przez ucieczkę. Przez odwrót niejeden sławy się dobił. Każdy powinien przed czemś uciekać, gdyż tym orężem można także z nóg zwalić wroga: ucieczka i pogoń jest to pojedynek na nogi. Ten przegrywa, kto pierwszy nogi sobie zerwie, wyczerpie cenne żywotne siły. Ale po co uciekać, gdy się nie wie, w którą stronę? Stosunki życiowe wytwarza i wikła przyroda, jednakże prawo pozostaje prawem: zyskiem siły jest strata na czasie. Odetchnij, jeśli masz czas po temu! Niejeden myśliciel ludzki wygłaszał zasadę: „Bądź mądrym tchórzem!“ Strach wystarcza, aby o tem wiedzieć: żaden