Ale Kulik w żaden sposób nie mógł się powstrzymać od picia gorzałki, ponieważ miał nałóg, a swoją drogą chciał dziedzicowi koniecznie dotrzymać słowa.
Teraz jak najusilniej dbał o to, żeby go nikt nigdy nie widział pijanego. Następnie gorzałki za nic w świecie nie wziąłby do ust i pijał tylko waleryanę, której znosić nie mógł, przeto ją zażywał w gorzałce.
Oprócz tego, pamiętał dobrze słowa dziedzica, że „pijaństwo poniża“ i dokładał wszelkich usiłowań, ażeby zawsze nosić głowę do góry, trzymać się sztywnie, chodzić prosto, poważnie, z godnością, w czem nabrał ogromnej wprawy.
W kilka lat potem umarł stary szafarz dworski i, ku wielkiej zazdrości różnych dworaków, opróżnione a ponętne stanowisko zajął namiestnik Kulik, powszechnie odtąd nazywany panem Kacprem.
Jakże on się teraz musiał wystrzegać, aby na jaw nie wyszło jego pijaństwo! Ha, na tym świecie niema róż bez kolców! „Wszystko to naokoło psy nie ludzie!
Chociaż się schronił do swej kotliny, podpatrywano go i tutaj. Jako szafarz, musiał zaniechać polowania: często głodny gość jaki zajeżdżał do dworu i należało wydawać dla niego z szafarni. A kucharz „ten podszczuwacz, żmija“ chadzał sobie na polowanie: miał podwładnych, starszych i młodszych kuchcików,
Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.