Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

tchórz nie ma czasu na mądrość, ma tylko duże oczy, które wszystko widzą, i uszy niezrównane. Czasem dla tchórzów korzystny jest sojusz z tchórzami: kilka par oczu i liczne uszy stanowią wyższy stopień czujnej naokoło baczności. Strzeliłeś do kurpatw, a tu się zając wyrywa, i odwrotnie. Wielka wojna, gra idzie i to jest powszechne, nieśmiertelne, jak ciał ciążenie. Ci muszą, wygrywać, owi muszą tracić. Każdy się jednak wysila, aby zgrał współgracza, zabrał mu jego własność i w tym musie słabszy ma także widoki powodzenia: ucieczka jest to czychanie na życie tego, który ściga i z głodu zginie, jeśli mu zdobycz ujdzie. Widocznie niema tu miejsca dla litości, uczucia dopiero w świecie ludzkim puszczającego kiełki razem z obłudą. Rzadki, bardzo rzadki wypadek, ażeby niezdara i głupiec doczekał się w życiu sędziwości, to jest, ażeby nie przegrał życia w tych zapasach o życie. Po ludzku rzeczy biorąc, szczęście jednak dużo znaczy, nawet — kiedy o losy społeczeństw chodzi.
Czatowali nań, podchodzili go, szczuli, ścigali, zastawiali zasadzki. Sadzono się na to, aby z niego wytrząść duszę i zjeść ciało. Nie miał ani jednego sprzymierzeńca, gdyż należał do gatunku zwierząt, nie znających wartości sojuszów i tem samem — miłości bliźniego. Każdy zając musi sam jeden ze wszystkimi swymi wrogami walczyć, musi swoim własnym orężem