Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/219

Ta strona została uwierzytelniona.

Ostatecznie Chylecki poszedł z łupem swoim do Malwicz, gdzie Mikowa, podług wskazówek Flory, przyrządziła szaraka na wieczerzę.
Bardzo przyjemnie było felczerowi usłyszeć podczas wieczerzy wyznanie z ust Tereni: „Pierwszy raz w życiu jem tak smacznego zająca“.
Uśmiechnęła się przytem i pokazała swoje prześliczne dołeczki. Miała o to po odejściu felczera ciężką przeprawę z Marynią, a obie się spłakały: starsza ze złości, młodsza ze zmartwienia.
Takie są dzieje gracza morzelańskiego.
Jadł trawy, żył w nieustannym strachu, przez szczęście pozyskał sławę, a życie mu odebrał partacz ostatni, który jeden jedyny raz zastrzelił zająca — i to przez pudło.