Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/230

Ta strona została uwierzytelniona.




XXIV.


Otoż, wydalony ze służby Malwa zawiesił się przy kościele, gdzie — jak powiadał — z jednym Bogiem miał do czynienia.
Posadę strzelca dworskiego objął Konstanty Sokolec, a kto nań spojrzał, zaraz mówił lub myślał: „Zupełnie co innego! Ani podobieństwo równać takiego z tamtym „Mysim królem“, popychadłem.“
Na korzyść nowego strzelca przemawiały do przekonań ludzkich, liczne względy: postawa okazała, pewność siebie, ubiór nie łatany, a nadewszystko — domowa gospodarka „zamożystość“ czyli t. zw. rzeczy. Ho, ho, jak się to ten Konstanty sprowadzał do Morzelan! Ogromna fura we cztery fornalskie konie przywiozła skądś z pod Wołkowyska jego graty: stoły, stołki, szafę, łóżko, bety, obrazy, skorupy kuchenne. Prócz takich gratów, Sokolec posiadał także inwentarz żywy: na furze sie-