Jakoś w pierwszych dniach maja, gromada chłopaków i dziewcząt pod nadzorem polowego, plewiła chwasty w polu i jedna z dziewczyn spostrzegła przypadkiem zajączka, przyczajonego w bróździe. Ostrożnie podeszła i nakryła zwierzątko fartuchem, a potem je włożyła w zanadrze, mając nadzieję, że gdy wróci do chałupy, matusia uwarzy żuru na tym zającu. Dowiedział się o tem polowy i dziewczynie zająca odebrał, mówiąc: „Co jest na dworskich polach, to jest dworskie!” Zając, jako dworski, dostał się z zanadrza dziewczyny do kieszeni polowego, który również miał chęć jeść barszcz na zającu. Ale pojawił się w polu ekonom z wyżłem i pies, skoro tylko zwietrzył szaraka, ciągle go już wystawiał w kieszeni u polowego. Starszy zwierzchnik ma zawsze prawa do wszystkiego, co dworskie; przeto ekonom odebrał polowemu zająca i byłby go zaniósł do domu, gdyby się nie spotkał z panem rządcą, zwolennikiem racyonalnego myśliwstwa. I z rąk pana rządcy nareszcie dostał się szarak do dworu, w posiadanie dziesięcioletniego panicza, Kazia, który miał stąd ogromną uciechę i otaczał zajączka wielką troskliwością.
Pomieszczony w pustym pokoju niewolnik zawzięcie bębnił po nocach, hasał i przytupywał, a okarmiano go tu jako najprzedniejszemi jarzynkami — złota niewola. Był zamiar oswojenia zająca do tego stopnia, ażeby jak pies
Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.