Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.
— 22 —

że święta męskość jest mocniejsza, wiele przypisywał swojemu patronowi, wyobrażał sobie, że święty Jakób ciągle z nieba patrzy na niego, że go na noc poleca aniołowi stróżowi: czuł się szczęśliwym z tej opieki. „Człowiek na ziemi jest jako ten dziad chodzący po żebranym chlebie: tyle ma, co sobie u świętych wyprosi“. On wprawdzie nic nie miał; ale to dla tego jedynie, ponieważ niebiosa chciały go doświadczyć, czy jest rzeczywiście pobożny, twardy w swoich przekonaniach. W niedoli miał pociechę, wznosił oczy ku niebu, mówiąc: „Panie Jezu Chryste, dziękuję Ci za ten krzyżyk, który mi zsyłasz!“ Widział naokoło siebie dostatki różnych ludzi i myślał: „Bóg oto chce się przekonać, czy też umieją na dobre używać Jego darów... On dobry jest i cierpliwy!... Bez końca dobry, bez końca cierpliwy“.
Strzelec nigdy nikomu krzywdy nie zrobił, wody nie zamącił, był, jakby go nie było. Ludzie mu jednak dokuczali, mieli go za popychadło, drwili z niego nadzwyczajnie, nazywali go „Mysim-królem“, ponieważ był niziutki, szczuplutki i krył się zawsze, jak gdyby po mysich dziurach. Choć Malwa nie miał za co kochać ludzi, i tak sobie powtarzał częstokroć wielkie przykazanie: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego!“ To kochanie nie mogło się jakoś wydobyć z jego serca, ponie-