Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.




IV.

Szarak, wyzwolony z niewoli, buchnął teraz w zboża.
Dymią, kurzą się kłosy pyłem kwiatu, prześlicznie falują, szumią. Modrzy się haber, czerwieni mak polny; chwasty to, wdzięku dodają niwie. W tym szumie zboża, w jego woni, w powietrzu ciepłem, dojrzewał zając, rósł w siły, mądrość; tylko obcięte słuchy nie odrastały. Skowronki przyśpiewywały mu w górze, na podniebiu, na ziemi — przepiórki i świerszcze. O dobrze jest zaszyć się w las żyta, pszenicy!
Gęstniało zboże od spodu, dostawało podszewki z koniczyny i miękkiej trawy, która daje chłodek, a przytem ma się tu dobry, gotowy kawałek chleba. Tylko te natrętne muchy, komary, mrówki, przeszkadzały w drzemce i z obciętych słuchów strząsać je trudno.