że całe otoczenie wpatruje się w nią z uwielbieniem i współczuciem, skorzystała z tego — wzięła wszystkich pod pantofel, zaczęła dom urządzać podług swoich własnych wyobrażeń. Występując ciągle w roli ofiary, umiała zrobić swemi ofiarami matkę, siostry, brata, a głównie ojca, który już i bez tego był kozłem ofiarnym.
Pierworodna córka Tetery liczyła dwudziesty drugi rok życia, była gładka lubiła się stroić, marzyła o tem, ażeby mieć fortepian, paliła papierosy, czytała książki i pielęgnowała swoje rączki.
Trzy lata upłynęły od czasu, gdy Marynia powróciła z Grodna i przeobrażała po swojemu dom rodzicielski, kiedy Tetera zrozumiał, że dla uczynienia zadosyć wymaganiom rodziny w żaden sposób nie wystarczą dochody z roli. Skąd brać, to brać, a ukochane istoty muszą mieć wszystko, czego im potrzeba! Dobrze strzelał, lubił polowanie i na starość rzucił się do kłusownictwa. Sam słaby, szukał słabszych od siebie, ażeby nimi nakarmić tych, których kochał — był w tem podobny do wilka i lisa.
Dumny ze swojej rodziny, zamknięty zupełnie w rodzinnem samolubstwie, zbliżał się do ludzi o tyle, o ile to obiecywało jakieś korzyści dla jego domu. Miłość nakłada obowiązki, domaga się czynów; on też zaspakajał potrzeby życiowe tych, którym dał i samo życie.
Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.