Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

zwierzę wykazuje stosunkowo więcej talentu, niż przemożny wróg i współzawodnik.
Sumienie nigdy nie robiło Teterze wyrzutów za trucicielstwo i skrytobójstwo, popełniane na lisach, które niewątpliwie mają prawo życia. Mają, tylko zjadają za dużo mięsa, a przy tem futro ich popłaca. Jak to przyjemnie zabić i mieć miłą pociechę: „Spełniłem dobry uczynek!“
Zgrozą przejmowały poczciwego Malwę znalezione liczne kości w rozkopanej jamie, gdzie Kita założył był sobie rodzinne ognisko, a trzeba mu oddać sprawiedliwość — był to doskonały ojciec i nienaganny małżonek. No, ale przecież takich spraw prywatnych nikt nie uwzględnia, gdy chodzi o skończonego łotra, rozbójnika.
Zobaczmy, co Malwa znalazł w jamie lisiej! Oto w bruździe tej jamy poniewierał się kawałek kości łonowej z gęsi, którą ten dobry lis-ojciec ukradł rodzinie dworskiego stangreta Józefa. Wielki Boże! kogóż wówczas nie posądzano o kradzież tej gęsi. A duża, tłusta gąska była. Strzelec odłożył na bok rydel, ukląkł, aby się lepiej przyjrzeć wykopaliskom i wpadł w filozoficzną zadumę — zwyczajnie jak człowiek wśród kości. Miał oto nadzieję, że Kicie zabierze z jamy dzieci, gdyż pan rządca kazał; tymczasem lisy przewidziały, czy co, Malwa znalazł tu tylko kości.