Każdy biedny, nieszczęśliwy, uniósł z przygód życia wspomnienia jakichś chwil bardzo pamiętnych, w których nieszczęścia, przeróżne klęski, głównie i z całą siłą nań się waliły — nie mogło już być gorzej. Taki był rozbitkiem na morzu, a żyje; ogarniały go zewsząd płomienie pożaru, a nie zwęgliły i uszedł; ziemia się pod nim zapadała, a nie pochłonęła go i ocalał; pioruny waliły wokoło, a on stoi, żyje. O tych czarnych godzinach życia, o tym swoim „roku strasznym“, może człowiek zawsze powiedzieć: „Prócz śmierci, ciężkich chwil konania, już mię na padole płaczu nic gorszego nie spotka!“ Kto biedę taką przeżył, spotyka już po tem przeciwności spokojniej, a zawody dolegliwe mniej go bolą.
Na gracza — i przy największem szczęściu osobistem — nie wychodzi tanim kosztem. Nasz
Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.
VIII.