Strona:Adolf Klęsk - Bolesne strony erotycznego życia kobiety.djvu/126

Ta strona została przepisana.

zdawało mi się, że ją przez to kocham coraz więcej, że gwałtowna miłość moja uzdrowić ją musi!
Nagle zmieniła się, sama zaczęła domagać się pieszczot, a ja głupi cieszyłem się, że to jest objawem jej powrotu do zdrowia.
Spostrzegłem się dopiero zapóźno... zacząłem unikać bliższej z nią styczności, lecz ona stała się natarczywa, aż raz...
— Boże! pamiętam to doskonale... po kolacji kazała podać likier i mimo mych protestów piła jeden kieliszek po drugim...
— Janko, nie pij błagałem... lecz ona podniecona — rzuciła kieliszkiem o ziemię, siadła mi na kolanach, a zarzucając mi ręce na szyję, krzyknęła jakimś dziwnym nie swoim głosem:
— Wszystko furda, Olu, było nie było, popieśćmy się!
Jakoś dziwnie ukłuły mnie te cyniczne słowa, wypowiadziane poraz pierwszy przez nią, zawsze tak skromną, tak subtelną...
— Janko, co mówisz?
— Co mówię, no furda, było nie było, wszystko mi jedno, wiem, że muszę umrzeć, wiem, że życie moje wisi na włosku, więc poco sobie mam żałować, poco odmawać cudnych chwil? Będziemy dziś szaleć — Olu, pij — upijmy się, ja tak chcę, ja tak każę!
Błagałem ją napróżno na klęczkach! Zacząłem nawet płakać, a ona ciągle mnie kusiła, dysząc poprostu z namiętności, tańczyła, śpiewała, stała się rozpasaną, aż wkońcu uległem i odezwał się we mnie dziki człek jaskiniowy, który siedzi w każdym z nas! Rzuciłem się na nią, gryzłem ją, wpijałem się poprostu w jej biedne ciałko, a ona oddawała mi pieszczoty z jakąś dziwną szaloną namiętnością!
Nagle obwisła w mych ramionach...
— Janko... — krzyknąłem — co ci jest?
— Olu, kochasz mnie? — zapytała szeptem.