listownie i błagać, a w końcu nawet tak się poniżył, że przyszedł do mnie, rzucił się do nóg i ze łzami w oczach zaczął żebrać litości, obiecując mi, że będzie to nawet jego największem szczęściem gdy wrócę do niego i gdzieś daleko wyjedziemy. Lecz ja wtedy spokojnie i zimno mu powiedziałam:
Pamiętasz jak powiedziałeś do mnie, że przedstawiam dla ciebie tę samą wartość co i inne twoje poprzednie zdobycze, to znaczy żadną? A ja ci odpowiedziałam, że zupełnie inną, tak wielką, że nigdy ponownie już nabyć byś mnie nie mógł! Powiedziałam to wtedy i powtarzam to teraz, muszę jeszcze dodać, że od pierwszego wejrzenia wzbudziło się we mnie jakieś dziwne uczucie i postanowiłam już wtedy i niejako przeczułam, że obowiązkiem moim jest zdeptać cię moralnie i kopnąć jak psa za wszystkie krzywdy wyrządzone kobietom, które miały to nieszczęście, że dostały się w twe ręce...
Zerwał się, wybiegł i więcej go już nigdy nie widziałam. Tak drogi mecenasie, może pan o mnie myśleć co się panu podoba, widzę, że pan sobie o mnie sądu jeszcze nie wyrobił, bo walczy jeszcze w panu zakorzeniona w was ambicja męzka i prawo pięści nad kobietą. Może być, że z czasem nastaną inne stosunki i krok podobny jak mój, choć jest samosądem narazie przez społeczeństwo nie legalizowanym, będzie jednak znajdywał usprawiedliwienie, bo jest niczem innem jak reakcją zbolałej duszy, spotęgowanym krzykiem rozpaczy wszystkich niewolnic miłości i zemstą za tyle krzywd i złamanych żyć czystych i niewinnych kobiet, za które ja postanowiłam się ofiarować...
Bezwiednie wstałem i ucałowałem jej rękę, a wtedy zaczęła strasznie płakać, a gdy ją uspokoiłem i spojrzałem jej w oczy, ujrzałem w nich znowu moją drogą i słodką Jadwinię!
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |