Po kuracji pojechałem na wypoczynek do Zakopanego i zaraz na drugi dzień spotkałem na Krupówkach, opartą czule na ramieniu jakiegoś mężczyzny, jedną z nich — lecz którą, nie wiedziałem...
Ukłoniłem się, a pani ta po namyśle odkłoniła się grzecznie a nawet potem oglądnęła się za mną.
Przypadkowo dowiedziałem się od jednego z jej znajomych, że jest już mężatką.
Przy sposobności raz na dancingu przystąpiłem do niej, prosząc do tańca.
Była to pani Stefa, mój pierwszy ideał ze Zakopanego. Lecz któż opisze moje zdziwienie...
Im więcej rozmawiałem z nią, tem wydawała mi się mniej sympatyczniejszą, odkryłem, że brzydko się śmieje, ma ruchy trochę za ciężkie i często złe błyski w oczach. Jakieś, jakby łuski opadły mi z oczu i zaraz stanął mi przed oczami obraz panny Wandy, promienny i otoczony anielską aureolą. Każde porównanie wypadło zawsze na jej korzyść, tak, że zacząłem unikać spotkania z panią Stefą, mimo, że okazywała mi wiele sympatji.
Wróciłem do Krakowa dziwnie uspokojony, lecz zarazem bardzo do Wandy stęskniony. Niedługo potem spotkałem ją i wierz mi, panie doktorze, zaraz uczułem, że Ją tylko rzeczywiście kocham i że tylko ona jest tą, dla której gotówbym poświęcić i życie.
Zadzwonił a za chwilę ukazała się w drzwiach jakaś pani.
— Oto ma pan przed sobą, panie doktorze, ową pannę Wandę, a zarazem moją najukochańszą żoneczkę...
Rozmawialiśmy wesoło, a pacjent mój zaczął dalej mówić.
— Gdybym nie poznał Wandy, bardzo możebne, że starałbym się o względy panny Stefanji, może nawet
Strona:Adolf Klęsk - Bolesne strony erotycznego życia kobiety.djvu/67
Ta strona została przepisana.