Strona:Adolf Klęsk - Zwierzenia histeryczki.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.

A on klęczał przy niej, a myśli straszne szły mu przez głowę. Gdyby był zastał matkę już nie żywą, to byłby cierpiał strasznie, lecz od razu stratę już niepowetowaną — gdyby ją zastał jeszcze żywą, byłby choć się z nią pożegnał i zostawił sobie w duszy choć ostatni jej obraz! A tymczasem zastał ją w agonji, teraz zrozumiał, że to gorsze, jak śmierć sama. Kto umiera od razu, ten sprawia rodzinie straszny, niesłychany ból, lecz cios ten pada nagle, jak grom i ogromem swym szarpiąc nerwy, znieczula je chwilowo, dzieląc nagle życie od śmierci! Tak być musi.
Natomiast agonja to coraz to nowe męczarnie dla rodziny tracącej osobę ukochaną — to straszna walka i zapasy życia ze śmiercią, widać nieraz niemal chwilę, gdy duch ciało opuszcza, a mimo to pozostaje jeszcze fizyologiczna maszyna, która na mocy rozpędu nabranego idzie jeszcze chwilę, lecz coraz to wolniej i nieregularniej, aż w końcu stanie, nieraz w tragicznej pozie... na zawsze.
Agonia sprawia zawsze silne wrażenie i to tak silne, że wszystko, co nam ją przypomina odczuwamy potem niemile. Przykre też wrażenie robią na każdym poruszające się figury woskowe w panopticum, bo mimo woli budzi się w nas wtedy to samo uczucie, jakiego doznajemy, patrząc na umierającego; brak życia i ruchu, które przecież powinny być tego życia wyrazem.
Wzdrygamy się też przed tem strasznem otwieraniem oczu, poruszaniem ust, marszczeniem czoła i przed tym nieraz tak dziwnym jakimś uśmiechem,