Strona:Adolf Klęsk - Zwierzenia histeryczki.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

Osłupiałem, lecz przyszedłszy do siebie przedstawiłem się jej i usłyszałem nazwisko Wanda Rodecka. Wobec tego zacząłem się tłumaczyć i opowiadać, jak łudząco jest podobną do kobiety, którą kocham szalenie. Rozmawialiśmy dalej wesoło, lecz zaraz zauważyłem na sobie, że ta kobieta działa na mnie szalenie; powiedziała mi dużo o sobie i wreszcie pożegnawszy się ze mną grzecznie, odeszła. A ja poczułem wtedy coś strasznego — bo kochałem się już i w tej kobiecie! I zaczęły się dla mnie obecnie chwile męki trudnej do opisania — bo wyobraź sobie pan, panie doktorze kochałem się obecnie naraz równocześnie w dwóch kobietach! Złośliwy chochlik śmiał się ciągle we mnie i mówił:
A którą wolisz? A co zrobisz z drugą, gdy się z jedną ożenisz? Czy nadal tę drugą kochać będziesz? A co się stanie, gdy w życiu spotkasz jeszcze kilka takich samych kobiet?
Doprowadzało mię to do rozpaczy, a w końcu do stanu, który pańscy koledzy uznali za pewne zboczenie i stałą ideę.
Leczyłem się dłuższy czas w sanatorjum i pod wpływem spokoju i sumiennej opieki lekarskiej zacząłem zwolna przychodzić do siebie. Nareszcie wyzdrowiałem, lecz bałem się ciągle chwili spotkania z którąś z tych dwóch kobiet. Lecz to spotkanie właśnie mię wyleczyło! Po kuracji pojechałem na odpoczynek do Krynicy i tu zaraz na drugi dzień spotkałem na deptaku opartą na ramieniu jakiegoś pana jednę z nich — lecz którą nie wiedziałem. Ukłoniłem się, a ona, po chwilowym namyśle, odkłoniła