Opowiem panu, panie doktorze, jak się wyleczyłem z kamieni żółciowych, bo to historja ciekawa. Przed laty dziesięcioma zaczęło mnie pobolewać z prawej strony, poszedłem do naszego lekarza w miasteczku, on zbadał mnie, popukał, pokiwał głową i rzekł: ma pan dobrodziej kamice czy kamienicę (bo nie pamiętam) żółciową, zapiszę panu lekarstwo, ale trzeba jechać do Karlsbadu, inaczej może się skończyć na operacji. Należy zachować djetę, unikać alkoholu; zmartwień, jakoteż wysiłków fizycznych. Gadaj sobie zdrów, pomyślałem wychodząc, albo mówisz prawdę albo nie! Jeżeli jest to prawda, to cóż mi pomogą proszki, jeżeli ja muszę się irytować na wsi, jeździć konno i wózkiem, a od czasu do czasu i gorzałki trzeba się napić. Albo więc robić wszystko i żyć jak Kameduła, albo szkoda czasu i atłasu. Wybrałem to ostatnie. Czytam raz gazetę i natrafiam na anons: Chologen, leczy radykalnie kamienie żółciowe, skutek pewny, tysiące podziękowań, świadectwa powag lekarskich i t. p.
Sprowadzam więc sobie od razu owe pigułki i łykam je podług przepisu, prócz tego radzą mi pić na czczo piołunówkę — piję, pić oliwę — piję, masować brzuch — masuję, kąpać się w gorącej wodzie — kąpię, jeść tłusto — jem, i co pan powie! Bole stawały się coraz to rzadsze, aż ustąpiły zupełnie. Jestem też zupełnie kontent ze siebie, tylko może pan zobaczy, dlaczego ta prawa strona jakaś twardsza jak lewa?