Przecież musi się badać zwłoki, inaczej być nie może, jakżeby lekarz znał potem budowę organizmu — jakżeby mógł podjąć się operacji. Przecież te zwłoki nie mają duszy, nie czują nic i tak za kilka dni zgniją.
Uspokajał się jak mógł; pod koniec ferji miał wrażenie, że jego zdenerwowanie ustąpiło bez śladu.
Powrócił tedy do domu i udał się zaraz nazajutrz do prosektorjum.
Niestety mylił się sądząc, że jest takim samym, jakim był dawniej!
Na widok każdych zwłok ogarniało go zaraz to dziwne uczucie lęku, musiał, jakby magnetyczną siłą ciągnięty badać ich twarze stawał się poważnym, a żart któregoś z medyków lub śmiech, przejmował go zgrozą i oburzeniem.
Zwłaszcza rozczulał się niemal na widok zwłok dzieci i młodych osób i wychodził ze sali, gdy sekcja się zaczynała.
I mimo stosunkowo młodych lat, porzucić musiał swą ulubioną pracę a całą duszą zato oddał się praktyce, leczył chorych gorliwie, a gdy stan chorego się pogarszał, to nie spał, nie jadł, lecz siedział przy chorym, by go ratować, by go nie oddać w ręce czarnej, zimnej śmierci.
Minęły lata; Breger nie pozbył się już nigdy owej obawy a wszelkie próby badania zwłok wywoływały zawsze u niego ten sam skutek, a gdy zostawał po takiej próbie sam, to zjawiała się zawsze przed nim owa piękna, cudnie spokojna twarz tej młodej kobiety zmarłej nagle w najpiękniejszej wiośnie swego życia.
Strona:Adolf Klęsk - Zwierzenia histeryczki.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.