Już w dzieciństwie trapiło mnie to nieraz, opowiadał jeden z moich pacjentów, że mam ogromnie czuły węch. Dopiero jednak w dojrzałym wieku zacząłem sobie zdawać sprawę, że ta osobliwa moja własność jest dla mnie przyczyną wielu przykrości w życiu. Bo też na każdym kroku czułem się inaczej jak inni moi towarzysze. Przedewszystkiem zauważyłem, że w przeciwieństwie do reszty ludzi, którzy mają t. zw. wzrokowe lub słuchowe typy pamięci, moja pamięć była głównie typu węchowego. Mogłem też dokładnie, zbliżając się do kogoś nawet po ciemku poznać po woni, którą każdy z siebie wydziela, z kim mam do czynienia. Pamiętałem woń każdej osoby tak dobrze, jak inny pamięta głos lub rysy twarzy. Węch mój był ciągle czynny i chcąc czy nie chcąc, musiałem ciągle odbierać wrażenia węchowe. A nie na darmo nazywają węch zmysłem pamięci — dozwalał mi on nieraz na pozornie zdumiewające czynności, które jednak były dla mnie zupełnie proste. Ot pamiętam n. p. jedną z nich doskonale: