Ukłonili się sobie i Lenarski poszedł dalej.
Skończył właśnie wizytę i siedział, odpoczywając w kancelarji, gdy ktoś zapukał... proszę...
Wszedł Janecki, a będąc niższy rangą, przybrał postawę wojskową i rzekł:
Panie kapitanie, nie miałem dotąd sposobności podziękować Panu za uratowanie życia. Wiem, że zrobiłem Panu wielką w życiu krzywdę, czuję w całej pełni, że źle postąpiłem, lecz Pan ukarał mnie swoją wspaniałomyślnością.
Wiem, jaką niemal cudowną operację wykonałeś Pan na mnie, wiem, ile w nią włożyłeś poświęcenia i trudu i dlatego dzięki Ci wielkoduszny człowieku i szlachetny lekarzu. Łzy przerwały mu dalsze słowa a i Lenarski był dziwnie wzruszony — podał dłoń pacjentowi i rzekł krótko: niech Pan będzie pewny, że cieszę się z duszy, iż Pan wyzdrowiał.
Pacjent wyszedł.
A Lenarski oparł głowę na ręku i myślał i nagle stało mu się jasnem, że właśnie ta nienawiść do wroga dokonała tu wiele. Odezwał się w nim lekarz i postanowił go ratować, bo to było jego obowiązkiem. Zaczął więc operację, a ta nienawiść zmieniła się nagle w zapał do pracy, dodała ręce jego pewności i odwagi i dlatego operował wtedy tak świetnie jak nigdy dotąd. Bo obowiązek lekarza jest wielki i święty, nie zna on wroga ni krzywdy mu wyrządzonej, widzi zawsze przed sobą tylko biednego chorego człowieka i ratować go musi!
Strona:Adolf Klęsk - Zwierzenia histeryczki.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.