Strona:Adolf Klęsk - Zwierzenia histeryczki.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.

kiem unikać wszystkiego, co myśl naszą zwraca w stronę starości. Żyłem więc zawsze wesoło i bynajmniej nie po klasztornemu. Lubiałem szalenie zabawy, teatr, a przedewszystkiem młode, ładne kobiety. Ubierałem się zawsze starannie, a raz krawca, który zwrócił mi uwagę, że ta materja jest dla mnie nie odpowiednia, bo nie poważna, wybiłem laską.
Niektórzy ludzie, gdy minie ich fizjologiczna młodość, mają pasję obserwować się ciągle w lustrze, wynajdywać siwe włosy i nowe zmarszczki twarzy, czynią to do tego jeszcze rano po wstaniu, gdy twarz jest zmięta. Gdy zaś odkryją jakiś nowy dowód starzenia się, gryzą się nim dalej i dolewają oliwy do ognia. Ja tego nigdy nie robiłem, a zamiast do lustra, biegłem rano pod tusz i do gimnastyki. Uważałem też zawsze na siebie, by trzymać się prosto i mieć ruchy elastyczne, a kontrolowałem się pod tym względem nawet wtedy, gdy spotkało mnie zmartwienie, które nas zwykle, jak to mówią, „przybija“.
Nie przeczę, że byłem całe życie egoistą, ale cóż, jestem kawalerem, nie mam bliższej rodziny, więc pocóż miałem, nie mając swoich smutków, stukać ich u innych i gryźć się niemi?
Szukałem zawsze towarzystwa wesołych i zdrowych ludzi, chętnie lubiałem pomóc biednemu, byle tylko nie słyszeć jego skarg i nie widzieć jego nędzy. Czy pan uwierzy, gdy powiem, że nie byłem dotąd nigdy w żadnym szpitalu?
Ideałem moim był Kant pouczający, jak wolą może człowiek wszystkiego dokonać.
Otaczałem się zawsze młodymi, natomiast nie