Strona:Adolf Klęsk - Zwierzenia histeryczki.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

go już dawniej, a on oddaliwszy wszystkich, sam cichym głosem opowiedział mi swą straszną przygodę:
Nie chcę, by ktośkolwiek z rodziny wiedział, więc sam panu poufnie to opowiadam, bo właściwie sam jestem przyczyną tej katastrofy. Będzie temu lat trzydzieści, gdy przechodziła tędy banda cyganów — było u nas właśnie wtedy dużo osób i kazaliśmy sobie wróżyć. Jedna z cyganek, staruszka, ujęła mnie za rękę, lecz zaraz ją puściła. Kazałem jej jednak wróżyć; obiecałem sowitą nagrodę i wtedy ociągając się zgodziła, lecz absolutnie nie chciała mówić przy innych, udałem się więc z nią do kancelarji. Co mi powiedziala ma pan napisane na tej oto karteczce. Wziąłem papier do ręki i wyczytałem: „gdy będzie pan miał lat sześćdziesiąt dwa, ulegnie pan samochcąc strasznemu wypadkowi, który odbierze panu życie. Będzie to w południe, a przyczyna śmierci jest w ziemi“.
Skończyłem czytać, a chory mówił dalej. Wczoraj zabłąkał się w nasze strony szrapnel i wrył się w ziemię z tyłu za domem w ogrodzie. Nie wiem dlaczego, ale ogarnęła mię chęć wydobycia go koniecznie — ostrzegano mnie napróżno. Zacząłem kopać i wtedy owa przepowiednia stanęła mi przed oczami, lecz dziwne, zamiast mnie wstrzymać, pobudziła mnie jeszcze do dalszej pracy. Uderzyłem kilofem w nabój — nastąpił straszny wybuch i oto jego skutki. Rodzina przypuszcza, że stało się to wszystko przypadkiem.
Zbadałem chorego, lecz niestety stan jego był już beznadziejny i rzeczywiście podobno na drugi dzień zakończył życie.