Strona:Adolf Klęsk - Zwierzenia histeryczki.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

Zostawiwszy chorego opiece domowego lekarza, zabrałem się zaraz do powrotu.
I znowu wjechałem w tę noc tajemną i zacząłem myśłeć o owym przypadku. Odezwał się zaraz we mnie sceptyk — no cóż przypadkowy zbieg okoliczności, ewentualnie autosugestja. No dobrze, mówił drugi głos: lecz dlaczego właśnie w tym wieku chorego spotkał go ten a nie inny przypadek? Biegłem myślami w przeszłość i zacząłem szukać i u siebie różnych przepowiedni — jedne z nich się sprawdziły, inne nie, lecz dlaczegoż sprawdzone i to w szczegółach, uważać zawsze za zbieg okoliczności, przypadek lub sfałszowanie pamięci? Że przeczucia istnieją, w to chyba nikt nie wątpi, a przepowiednie są przecież także przeczuciami, lecz na dalszą metę, więcej dokładniejsze i nie nas, lecz innych więcej dotyczące. Jadąc, przekonałem się wtedy, jak jednak człowiek jest innym, będąc sam z naturą w nocy na odludnem miejscu. To, co za dnia wydaje się zwykłe i proste, przybiera w nocy kształty tajemnicze. Drugi człowiek wydaje się nam wtedy jakiś więcej gigantyczny, każde drzewo tajemnicze, a pola bezmiernemi. Droga biegnie białą wstęgą w dal, staw srebrzy się przy księżycu cudnie, a każdy powiew wiatru przynosi ze sobą szum drzew, brzmiący dziwnie, jak jakaś uroczysta melodja, wielkiej nieziemskiej pieśni. Gdy oko biegnie po gwiazdach, to pragnie przeniknąć tajemnice innych światów, a myśl unosi się wysoko i fantazja tworzy ogromy. I noc taka tak dziwnie podniośle i kojąco działa na duszę, tak przenosi nas gdzieś hen, po za zwykłe granice, że gdy za parę godzin za dnia sta-