Strona:Adolf Klęsk - Zwierzenia histeryczki.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

niemy w tem samem miejscu, gdzie byliśmy w nocy, nie chcemy oczom własnym wierzyć, że to wszystko to samo, jakżeż za dnia wydaje się to prozaicznem, szarem jednostajnem.
Gdy wraca się w nocy do miasta, jakże niezmiernie brutalną wydaje się ta parodja nocy w mieście! Po tej uroczystej symfonji natury, tu sztuczny blask świateł elektrycznych, denerwujący turkot i bezmyślny gwar, wszędzie nerwowe podniecenie i sztucznie wywoływane nastroje. To też, o ile jadąc nocą przez pola można tak rozkosznie myśleć, marzyć, to w mieście nie można poprostu skupić myśli na chwilę. Zauważyłem też nieraz na sobie i innych, że po wyjechaniu w nocy z miasta, zaraz człowiek za miastem zaczyna się skupiać w sobie, poważnieje, a w miejsce płytkich myśli przychodzą poważne refleksje. Wątpię też, by człowiek, choć cośkolwiek subtelny, potrafił śmiać się na całe gardło wobec majestatu nocy lub lichym konceptem bawić otoczenie? Bo noc, to potężny obraz rzucony śmiałem pociągnięciem pędzla twórcy, to ogrom, wobec którego maleje wszystko, a nasze cierpienia wydają się nam wtedy nic nie znaczącą rzeczą.
Kto też ma ból w duszy, niech szuka ukojenia w tej ciszy nocy księżycowej, znajdzie tam pociechę na pewno, milknąć będą po kolei wzburzone i zbolałe struny duszy, natura zawładnie nim zupełnie, porwie go za sobą i wzniesie ponad ziemię w krainę cudów i spokoju.