Strona:Adolf Klęsk - Zwierzenia histeryczki.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

Przypadła do jego ręki, serdecznie ją ścisnęła i rzekła cicho: wierzę panu i ufam. A biedną była ta kobieta — dopiero co skończyła żałobę po mężu i jeszcze na każdym kroku czuła w domu jego brak, gdy w tem dziecina jej ukochana zaczęła słabować, a co gorzej, źle się rozwijać fizycznie i umysłowo i dlatego lekarz domowy zwołał konsyljum.


Dwa stoły operacyjne — na jednym mała dziecina śpi cichutko i tylko czasem westchnie, a na drugim matka ciągle mimo próśb lekarzy magnetycznie wpatrzona w swoje ukochanie. Podlawski czuje ważność chwili, bo wie, że zabieg jego uratować może to młode, rozwijające się dopiero życie, ma jak zawsze pewną rękę, lecz serce jego współczuje z matką ogromnie. Rozpoczął operacje u dziecka, przygotował miejsce na przeczepienie i przeszedł do matki. Po paru słowach uspokojenia zaczął znieczulanie, lecz ona go błagała: niech pan czasu nie traci na to, ono tam czeka w uśpieniu, proszę operować, ja nic czuć nie będę... znieczulił więc ile mógł i ulegając niemal jej prośbom, rozpoczął szybko operację. A ona leżała spokojnie, cichutko, z ust jej wydobył się tylko ledwie słyszalny bolesny szept, który Podlawski jednak podchwycił: wszystko dla ciebie, dziecino jedyna ty moja!
Operacje udały się znakomicie, matka leżała razem ze swą dzieciną, nie skarżyła się nigdy na ból przy opatrunkach, a tylko ciągle była niespokojna o dziecko, lecz na szczęście przebieg był nadzwyczaj pomyślny, a dziecko zasilone po raz drugi w życiu