Strona:Adolf Klęsk - Zwierzenia histeryczki.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

Lekarz cofnął się i za chwilę wszedł ubrany. Jaśku, ja się tak boję, że się zaziębisz — uważaj na siebie! — błagała żona.
Bądź spokojna żonusiu, nic mi nie będzie.
Poszli.
Choroba okazała się nie tak straszną w rzeczywistości, tylko pacjent był niecierpliwy. Parę kroków okazało się dużą odległością, a czas był straszny.
Lekarz wracał do domu dziwnie zmęczony. Co chwila brały go dreszcze, wrócił do domu i położył się do łóżka. Rozwinęło się silne zapalenie płuc, a w cztery dni już nie żył. Osierocił żonę i czworo dzieci.
A żona pacjenta nawet nie przyszła na pogrzeb, bo bała się męża zostawić samego, on tak delikatny i nerwowy!
Nie przyszło jej nawet na myśl, że tamten biedak życie swe poświęcił... Wszak to był jego obowiązek jako lekarza.