nać się trzeba. Nie ma może gorszego pacjenta jak lekarz. Ten, jak słusznie mówi Daudet, choruje podwójnie, bo na daną chorobę i na świadomość dokładną o jej istocie.
Postanowiłem bezwarunkowo zasięgnąć porady u jednego ze znanych ze swej sławy kolegów. Udałem się też zaraz na drugi dzień do niego. Długo przedtem myślałem, jak mu wszystko opowiem, bo i to nie łatwą jest dla chorego lekarza rzeczą.
Laik, o ile nie jest przytem nerwowo chory, opowiada o swych cierpieniach zupełnie objektywnie, ewentualnie doda tu i ówdzie swoje osobiste zapatrywanie, które lekarza wcale z tropu nie zbiją i zaraz je odgadnie. A lekarz? Ten opowiada wszystko fachowo i żadnego szczegółu nie poda prawdziwie, bo na każdym wyciśnie swoje fachowe mniemanie. Jedne szczegóły poda za nadto jaskrawie, inne zanadto ciemno, przy badaniu ciągle się wtrąca, robi uwagi i krytykuje wywód kolegi, chcąc naturalnie dla siebie najlepiej. Widziałem już nieraz lekarzy operowanych i widziałem, że cierpią oni ogromnie. Jeżeli n. p. powie się choremu: niech pan uważa i leży spokojnie, bo mogą wystąpić tu a tu bóle, to już ta sama myśl jest dla chorego cierpieniem. A cóż tu mówić dopiero o lekarzu, który wie dokładnie o wszystkich powikłaniach w każdej chorobie. Ta świadomość jest gorsza nieraz od głównego cierpienia. Postanowiłem jednak być przez czas badania „nie lekarzem“, mówić to, co czuję, przy badaniu na nic nie zwracać uwagi. Kolegę X. zastałem w domu czytającego jakąś ciekawą medyczną pracę. Na moje spotkanie wyszedł
Strona:Adolf Klęsk - Zwierzenia histeryczki.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.