sercowym. Lekarz n. p. wie, że w danej chwili to a to może choremu zaszkodzić i dlatego wydaje zakaz, a członek rodziny w podobnych wypadkach nie ma „serca“ odmówić czegoś choremu i nieraz daje coś, co za chwilę temu choremu zaszkodzi. Ileż to razy matki w ten sposób gubią własne dzieci.
Miałem teraz przynajmniej pewność, że jestem poważnie chory. Leczyć się tutaj wśród znajomych nie chciałem, postanowiłem tedy wyjechać do Wiednia i tam poddać się kuracji czy operacji, nie zdradzając swego incognito, jako zwykły pacjent.
Trzeba się było jednak przedtem pożegnać z chorymi i oddać ich innemu koledze. Jako powód podałem rozstrój nerwowy, podobnie i mojemu choremu, a raczej współtowarzyszowi niedoli, chciałem to oświadczyć, ale on, skoro tylko wszedłem, zauważył:
Co doktór taki zmieniony i mizerny, czyż nie daj Boże, nie choruje sam?
Ta troskliwość tak mnie wzruszyła, że ze łzami w oczach uścisnąłem mu dłoń i rzekłem:
Tak drogi Panie i proszę się pocieszyć, że choruję zdaje się tak samo, jak Pan na żołądek, może i... na raka także!
Ale co Pan mówi, skąd rak u Pana...
Stąd co i u Pana. Takie same prawa ma on do nas obu. Daruje więc Pan, że wobec tego „leczyć“ Pana nie będę dalej, bo po pierwsze jadę sam na kurację, a po drugie śmieszne by to było, by niemy uczył mówić niemego! Dawniej podziwiałem Pana jako lekarz, teraz dodaję do tego jeszcze zachwyt jako człowiek, czujący to samo co Pan, a nie mający
Strona:Adolf Klęsk - Zwierzenia histeryczki.djvu/96
Ta strona została uwierzytelniona.