Strona:Adolf Klęsk - Zwierzenia histeryczki.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.

ból. Koło łóżka stał ktoś i trzymał mnie za puls. Uczułem, że jestem silnie skrępowany opatrunkiem, w ustach miałem ogromną suchość. Zapewne musiałem spać długo i budzić się z przerwami, aż w końcu, gdy już jako tako przyszedłem do siebie, zauważyłem, że jest wieczór i lampa przyćmiona rzuca łagodne światło na pokój.
Lekarz zapytał mnie troskliwie: Jakże się Pan czuje, czy może co potrzeba?
Dziękuję, rzekłem, i zaraz pierwsza moja myśl była zapytać się jaką operację wykonano i co znaleziono. Wstrzymałem się jednak, bo nawet nie miałem sił mówić.
Noc przepędziłem drzemiąc. Na drugi dzień czułem się już silniejszy i zacząłem się więcej otoczeniem i pokojem interesować. Ucieszyło mnie to, że nie mam gorączki, ani żadnych większych bólów, że mogłem rękę podnieść do góry i głową obracać. Kazałem sobie podać moją tablicę, myśląc, że tam znajdę rozpoznanie i operację, tymczasem prócz nazwiska i daty, nic nie było napisane! To upewniło mnie, że cierpię a raczej... cierpiałem... na raka. Lekarz odwiedzający mnie zachowywał się jakoś dziwnie, a raz, gdy już trochę przyszedłem do siebie, zapytał:
Czy Pan nie chodził może kiedy na medycynę? Zrozumiałem, że w czasie usypiania musiałem mówić o sobie i albo ktoś rozumiał po polsku, lub też mówiłem technicznemi wyrazami. Przecząco skręciłem głową. Nie długo jednak cieszyłem się moim incognito. Lekarze napisali zaraz list do mego miasta do jednego ze szpitali, skąd nadeszły o mnie zupełnie