Strona:Adolf Pawiński - Portugalia.djvu/103

Ta strona została przepisana.
V.
Wycieczka do Mugem. Śmietniska kuchenne.

O téj saméj wczesnéj porze, jak w wycieczce do Otta, kiedy jeszcze brzask nie zaświecił na niebie, trzeba było wstać i z tego samego dworca kolei, w tym samym co poprzednio wschodnim kierunku, to jest ku Warszawie, się puścić. Bo droga daleka, a dalsza nawet i trudniejsza, niż poprzednio. Napozór dziś „wszystko tak jak było“ — ale istotnie są różnice i odmiany. W naturze nic się nie powtarza, więc téż w logice powiadają filozofowie: non bis in idem — czyli co chwila to inaczéj.
I w rzeczy saméj: już na piérwszy rzut oka poznać łatwo, że jest jakaś odmienna całego zgromadzenia postać. Niéma tego ożywienia, co poprzednio. Na niewyspanych twarzach kongresistów, jeśli tu wolno użyć téj formy portugalskiéj dla oznaczenia członków naszego zgromadzenia, widać tylko wyraz ponury... ciężkiego obowiązku. Przymus, konieczność stworzyły jakiś poważny nastrój w całém zgromadzeniu. Panuje