Strona:Adolf Pawiński - Portugalia.djvu/69

Ta strona została przepisana.

wa głęboko zapuściła korzenie, nie ugnie się tak łatwo pod wiatru powiewem, a tę trzcinę lada silniejszy podmuch złamie. Jednak trzcina, taka wiotka, taka powiewna, góruje nad poważną, rozłożystą sąsiadką. Jakżeż to często w życiu dzieje się podobnie! Puste a wyniosłe głowy wystrzelają wgórę i tłum je podziwia.
Przypomina mi ta trzcina piękny wiérsz hiszpańskiego poety Hartzenbuscha, jeśli się nie mylę:

La espiga rica en fruto
Se inchna à tierra,
La que no tiene grano
Se empina tiesa i t. d.[1]

— Jeśli się u was tak dzieje — dodał jeden z moich towarzyszy, wysłuchawszy uwag głośnych, jakie się nam do głowy nasunęły, na widok téj wyniosłéj a lekkiéj trzciny — to i między nami w Lizbonie zupełnie tak samo. Najwięcéj ten popłaca, ten ma rozgłosu, co wiele mówi, wiele rozprawia. O czyny nikt nie pyta. Ci, co pracują dla dobra kraju, literatury, nauki, siedzą spokojnie, przytłumieni przez tych lekkich a wyniosłych, jak ich pan nazywasz.

  1. Kłos bogaty w ziarno
    Chyli się ku ziemi,
    Z ziarna zaś obrany
    Sterczy nad innemi.