który zaczął padać w chwili jej rozpoczęcia. W. Pol z starszyzną schronił się pod skałę i nam toż samo radził uczynić, lecz niechcieliśmy roboty przerywać i pomimo deszczu pracowaliśmy dalej.
Gdyśmy spoceni i przemoczeni, dokonawszy co nam było poleconem, siedli wreszcie do odpoczynku, — nadeszła wyprawa z lasu, niosąc z sobą krzyż wysoki, pięknie z drzewa świerkowego wyciosany. Była to robota młodzieży, w której dopomagali im górale.
Po złożeniu krzyża na ziemi, nastąpiła narada nad tem: czy ma być na nim napis i jaki napis? Gdy się zgodzono, że napis być powinien, projektowano rozmaite słowa, lecz wszystkie jako niestósowne, zostały odrzucone.
Wincenty Pol milczał. Gdy się rozprawa uciszyła, wskazując ręką na szczerbate turnie, rzekł jakby w natchnieniu:„Natura w tej dolinie rozwinęła wszystkie wdzięki i uroki swoje. Człowiek zdumiały stojąc wobec tych piękności, gotów w uniesieniu uznać naturę — dzieło rąk boskich za samego Boga — a jednak nic nie ma nad Boga! W nim jest dopiero rzeczywista piękność, jak jest rzeczywiste dobro i rzeczywista prawda.“ Niechaj więc te słowa Śgo. Pawła: „I nic nad Boga“, będą wyryte na krzyżu, w najpiękniejszej dolinie Tatrów, — stojącym na mogile wiernego sługi dobrego i mądrego naszego króla Zygmunta I.“
Okrzyk „i nic nad Boga!“ był wyrazem powszechnej wszystkich obecnych zgody na ten wzniosły a tak stosowny w tem miejscu napis.
T. Żebrawski, inżynier, wydobył nóż z kieszeni i zaczął ryć na krzyżu te słowa. Wyrył je, — krzyż podnieśliśmy i utwierdziliśmy go mocno na kamieniu, przygniatającym mogiłę.
Deszcz padać nie przestawał. Stanęliśmy wszyscy przed krzyżem a W. Pol rzekł: „Niemamy kapłana i wody święconej z sobą, więc psalmami i pieśniami poświęćmy ten krzyż“ i zaintonował „Kto się w opiekę poda Panu swemu.“
Z psalmów Dawida w tłómaczeniu J. Kochanowskiego psalm ten stał się narodowym w Polsce, wszyscy go znają i śpiewają z uczuciem zaufania w bezpieczeństwo opieki Bożej. Psalm ten wiary ratował nas niejednokrotnie z toni nieszczęść, bronił od rozpaczy i bywał i jest błogosławieństwem żywota. Śpiewając go z zapałem, wierzyliśmy, iż krzyż ten i Kościeliską dolinę, góry i górali, całą Polskę i cały naród oraz samych siebie oddajemy pod skrzydła opieki Wszechmogącego; wierzyliśmy, iż jakby w twierdzy obronnej, przetrwamy pod tą opieką, wolni od złych przygód i prześladowania.
„I nic nad Boga“ wyższego, rozumniejszego, potężniejszego, lepszego, sprawiedliwszego, piękniejszego i więcej miłującego, pomyślałem patrząc na krzyż, — czyżby więc czystej wiary i miłości tony, jakie brzmiały w melodyi śpiewanego psalmu, nie były dostateczną tarczą przed nieprzyjacielem? Jakby w odpowiedzi na tę wątpliwość, rozsnuły się nagle chmury pod nad krzyżem, — pokazał się błękit, słońce i promienie ozłociły wyryte w drzewie słowa „I nic nad Boga!“ Krzyż stanął w aureoli, deszcz przestał padać, a gdy ostatnie echo psalmu Dawidowego ucichło pomiędzy skałami, rozbrzmiała pieśń Cześć polskiej ziemi, cześć!“ Po tej pieśni odśpiewaliśmy jeszcze śpiew proroczy W. Pola, zaczynający się od słów: „Bracia! rocznica, więc po zwyczaju“ i kilka innych jeszcze pieśni utworu naszego ukochanego i czcigodnego profesora a przewodnika.
Na tem zakończyła się ceremonia poświęcenia pieśniami krzyża w Kościeliskiej dolinie.
Wieczór się zbliżał, chmury znowuż od Pysznej nadciągać i dolinę nakrywać poczęły, — że zaś wdrapywać się na szczyt góry po świeżej ulewie nie byłoby rzeczą łatwą, więc nasz przewodnik dał hasło do odwrotu.