Strona:Agnieszka Pilchowa - Kilka obrazków chorób umysłowych.djvu/13

Ta strona została skorygowana.

chowy, lecz na szczęście nie zawsze zwycięża swoją ofiarę. Ta zwalcza go, nie chcąc zmrużyć oczu, gdy jej pada ciężkość na piersi i na powieki.
Jak wspomniano, wampir ten ssie tylko magnetyczne flujdy najwięcej z piersi. Matka miewa wrażenie, że jej ktoś kradnie maleństwo, albo że się ono topi lub dusi. Są to skutki utraty siły nerwowej. Gdy wampir zbliży się kilka razy nadaremnie, porzuca swą upatrzoną ofiarę i nie wraca. Mogą być i inne przyczyny owych ciężkich snów i ciężkiego przygnębienia duchowego, jak naprzykład: mniejsza lub większa gorączka, przepełnienie żołądka, zaburzenia w kiszkach, choroba płuc, niedokrewność, tuberkuły, wykrwawienie, albo zapalenie macicy po porodzie.
Nieprzyjemny widok przedstawia warjatka, która utraciła zmysły krótko po porodzie.
Obserwowałam pewną młodą kobietę, która miała troje dzieci. Po dwu pierwszych wyzdrowiała zupełnie, przy trzeciem zachorowała poważnie, nie na zapalenie macicy, lub inne zaburzenia w ciele, ale na chorobę umysłową. Leżała na łóżku z wykrzywioną twarzą, usta miała niebieskie, spękane, ciemny włos rozwiany, a czarnemi, do duszy przenikającemi oczyma, z przejmującym i nieprzyjemnym wyrazem patrzała mi ostro w twarz, gdym wstąpiła do jej pokoju.
Gdy zbliżyłam się do niej, wydała nagle przeraźliwy okrzyk: „Niema Boga!“
Zdumiałam się gdyż prawie z mej duszy płynęło bolesne westchnienie: „Boże!“ Przystąpiłam ku jej łóżku, odkryłam ją, usadziłam i głaskałam jej twarz. Nagle złapała mnie koło szyi, a jej niebieskie usta wpiły się w moje. Uścisk jej był mocny, lecz wcale nie miły. Miałam uczucie, że to uścisk djabła. Uwolniłam się z jej rąk, właściwie z rąk złego ducha i odstąpiłam od łoża. Ona znów wykrzynęła przeraźliwie: „Nie, niema Boga, a Jezuska upiekli!“ Rzuciła się następnie na łóżku na wznak a rękami tarła mocno brzuch i podbrzusze, odsłaniając tę częśc ciała z pewną rozkoszą.
Prąd światłja padał przez otwarte okna do izby, cała przyroda tchnęła wiosną, śpiew ptasząt i woń kwiatów nasycały spokojną atmosferę przyrody.
Chora patrzała z nienawiścią na promienie słoneczne i zasłaniała sobie twarz i oczy chustą. Chociaż wokoło niej było czysto, jednak okropna woń rozszerzała się od jej łoża po pokoju. Najbliżsi krewni skarżyli się, iż ciągle musi być okno otwarte, gdyż nie można wytrzymać przy niej ani 5 minut.
W tem rozkołysał się dzwon w niedalekim kościółku, a fale dźwięków, jakby całowały całą przyrodę i dostały się przez otwarte okno aż do łoża chorej, chcąc niejako powiedzieć: „Bóg istnieje, wielu wierzy w Niego i modli się do Niego. Miłosierny Bóg uzdrowi cię, tylko wierz i czyń dobrze!“