Strona:Agnieszka Pilchowa - Kilka obrazków chorób umysłowych.djvu/20

Ta strona została skorygowana.

Opowiadał mi pewien 23-letni, bardzo inteligentny, wykształcony człowiek że okropnie cierpiał w latach od 17—21 roku. Mianowicie prawie co drugą noc miewał polucje połączone z ciężkim snem i znacznym ubytkiem nerwowej siły. Zjawiała się mu postać niby to kobieca lecz o kształtach mężczyzny, postać jakiej nigdy nie napotkał w tym świecie, a ta przygniatała go całem ciężarem swego flujdycznego ciała, gwałcąc tak prawo natury, właściwie wyrywając z niego siły. Czasem widywał ją bardzo niewyraźnie, ale odczuwał ją niemal zawsze. Gdy przypominał sobie podczas dnia owe tajemnicze przyjście w nocy, tracił uśmiech z ust i był sam z siebie niezadowolony. Medytował, czy on sam podczas snu nie dotyka się rękami swego ciała, wywołując w ten sposób podrażnienie i nadmierne polucje.
Powstał w jego myślach zamiar, który także uskutecznił. Kładąc się wieczorem na łoże, zakładał na szyję pas, do którego przymocowywał swe ręce, by ich nie mógł niżej spuścić jak na piersi. Lecz polucje nie ustawały, a zjawisko to przygniatało go, jak zmora. Udał się o poradę do lekarza, a ten powiedział mu z lekkim uśmiechem na ustach, żeby sobie wyszukał płatną pannę. Gorycz wzrosła w jego sercu, zmierzył lekarza ostrym wzrokiem i odszedł bez słowa. Chociaż miał 23 lat nie dotknął jeszcze ciała kobiety.
W pamięci utkwiły mu różne opowiadania starych ludzi. Jedno z nich było, że jest dobrze mieć pod głową nóż, gdy kogo zmora dusi. Wtedy ona przelęknie się i nie przyjdzie więcej. Nie zwierzył się przed nikim z owym zamiarem, gdyż wstydził się, że się ucieka do takiego środka, nie znając przyczyny choroby.
W nocy długo nie mógł zasnąć nareszcie czuje, że się raptownie zbliża sen, lecz z nim i czatująca zmora. Z ogromnym wysiłkiem woli chciał zatrzymać świadomość, by wiedzieć, co się będzie działo. Aliści zamiast brzydkiej postaci zjawiła się jakby duchowa postać ładnie ubranej dziewczynki z poniętnym wzrokiem i zbliżała się ku niemu. On sięgnął ręką po nóż pod głową, nie rzucił go za dziewczyną, ale rzekł: „Teraz cię przebiję!“ Mówiąc to, nie spał wcale, krew zdrętwiała w jego żyłach, a dziewczyna powaliła się z jękiem. Zaraz też przejawiła się w niej dawna stara postać, wijąca się w jękach po ziemi.
Widząc jawnie coś tak tajemniczego i groźnego, nie wiedział sobie rady w pierwszej chwili. Zaczął się modlić; mo-