Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/104

Ta strona została przepisana.

na krótką wędrówkę w zaświaty. Przylgnęłam ku niemu ogromnie, tak, że kilka razy zwrócił mi uwagę:
— Nie, nie patrz na mnie z takiem uwielbieniem i nie myśl tylko o mnie, gdy myślisz o świecie ducha, bobyś powoli zapominała o dobrym Jezusie i Bogu. Im należy się największa miłość, Im należy się uwielbienie. Wiedz, że sprawisz mi tem radość wielką, jeżeli więcej będziesz myślała o Nich.
Pewnego razu zjawił mi się w myślach na króciuchną chwilę, mówiąc:
— Przyjdę po ciebie o 11-tej godzinie w nocy. Idź spokojnie spać, nie jest to bynajmniej potrzebne, byś czuwała, aż przyjdę.
Zasypiając, cieszyłam się już w myślach na miłą wędrówkę w zaświecie. I znów z rzewnem uczuciem myślałam o Opiekunie, zapominając się pomodlić, pomyśleć całą siłą duszy o Nim, o Jezusie. „Opiekun, opiekun...“ — wspomnienie o nim napełniało mnie błogiem drżeniem w duchu — „Opiekun przyjdzie po mnie!“
Zasnęłam. I przyszedł. Wyciągnął ręce, jak to czynił zwykle, jakby tym ruchem wołał mnie do siebie, a myślami odłączał od ciała. Miły, dobry, patrzył na mnie z odcieniem smutku. Było to dla mnie wielką zagadką, dlaczego tak patrzy. Szybko odłączyłam się od ciała i już myślałam, że popłyniemy. Lecz on odezwał się:
— Dlaczego nie pomodliłaś się? Dlaczego bodaj w myślach nie poprosiłaś dobrego Ojca, by wolno mi było przyjść po ciebie? Chciałbym, by zawsze Jego wola się działa i byś ty też według Jego woli żyła. Chodź — powiedział, tuląc mnie ku sobie — poprosimy naszego Ojca wspólnie, by pozwolił nam na tę wędrówkę w naszej ojczyźnie.
Wiedziałam, że tu głównie chodzi o mnie, bo przecież dobry mój duch opiekuńczy ma możność poruszania się wolnego wszędzie.
I tak często, pomimo że zdawało mi się, iż dostatecznie miłuję Boga, przypominał mi, że jeszcze większą miłością do Niego ma duch mój zapałać. Wtedy zacznę lepiej rozumieć życie duchowe, wtedy będę mogła zasilać się dostatecznie w zaświecie do różnych walk z niskiemi mocami i znajdę wówczas dość siły, by móc już świadomie pomagać razem z nimi wielu duchom w zaświecie, odłączywszy się od ciała.
Pewnego razu, a było to już znacznie później, kiedy żyłam już w pierwszem małżeństwie, znów oznajmił mi dobry mój duch opiekuńczy, że po mnie przyjdzie. A wówczas to często, bardzo często przebywałam z nim. Ni stąd, ni zowąd przyszła mi przed zaśnięciem myśl, że dobrze byłoby, gdybym przy odłączeniu nie straciła zupełnie świadomości takiej trochę ludzkiej. Pragnęłam jednak zarazem ukryć te myśli przed opiekunem, żeby do niego nie doleciały. Nie zaznawszy na ziemi prawdziwej miłości, tego wielkiego przywiązania dwojga dusz, myślałam, że tę dziwną, romantyczną miłość tylko w książkach można spotkać i że ja takiej nigdy już nie poznam. Ogarnęła mnie jakaś tęsknota, by własnemi rękami dotknąć twarzy opiekuna, pogłaskać jego ramiona i ucałować go, bym przytem jednak nie utraciła świadomości ludzkiej, aby mi pozo-